is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 14 czerwca 2015

lato trwaj

Lato to intensywność, opowiem o niej w najbliższych dniach, bo mnie zmęczyła.
Już mówię. Otóż w piątek widziałem w Opolu, na żywo, koncert własnej Mamy z odległości 10 metrów od sceny. Niewiele z niego pamiętam, mimo że wiem, że był dobry. Ledwo pamiętam, że padał deszcz – a padał. Głównie pamiętam, że w odległości 4 metrów od sceny stało 7 pijanych osób w kowbojskich kapeluszach zakłócających swoim zachowaniem spokój psychiczny nie tylko mojej Mamy, ale wielu ciężko pracujących w ten wieczór ludzi.
Było w tym coś tak strasznie smutnego i agresywnego. Płakać chciało mi się przez większość soboty. Za to w niedzielę, nie dość, że pojeździliśmy na rolkach (oboje, nie korzystając z pomocy osób trzecich do opieki na J i L!), to jeszcze poszliśmy na basen, gdzie Janka (w kółku i skrzydełkach) sama przepłynęła pół małego basenu. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. W ogóle te długie dni w czerwcu to jest coś nie do opowiedzenia.



Rano musieliśmy się z B. bardzo szybko wymieniać ochraniaczami. Dlatego przepraszam, ale wiozę je na tym zdjęciu do góry nogami.

5 komentarzy:

  1. I to byłby płacz usprawiedliwiony. Wszystko mi się trzęsło chociaż nie dojechałam. a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykra sytuacja z koncertem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Święte słowa hermano, ale widziałem dziś, że ludzie pod mamy statusem komentowali, że nie było widać w TV i że w ogóle życie jest niezłe a show rewelacyjny. Rolki też są rewelacyjne. I bilet do Meksyku, powiem Ci, też jest rewelacyjny

    OdpowiedzUsuń
  4. A interweniował ktoś u ochrony koncertu? Ja rozumiem, że to ochrona powinna interweniować ale jak ochrona nie interweniuje, to należy jej pomóc zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  5. interweniował mój młodszy brat, nie były łatwe te rozmowy

    OdpowiedzUsuń