W piątek 10. lutego przemierzam trasę z pracy do domu, ok. 16:30 jestem na wysokości Pałacu Prezydenckiego. [Jak by powiedział mój ojczym] W ciul policji, po mojej lewej, bliżej Pałacu, za metalową barierką, garstka obrońców krzyża. Po prawej (również za za metalową barierka plus kordon policji) garstka Obywateli RP z transparentem (z którym się w 150% zgadzam, i w ogóle dosyć podziwiam tych obywateli) "Ręce precz od trumien". I środkiem między nimi, nienagabywany, sunę w zwolnionym filmie, w najdroższej maseczce przeciwsmogowej (w której nie chce jeździć żona), sunę i myślę że to jest dobry obraz: człowiek (który przypadkiem znajdzie się pomiędzy) nie chce oddychać tym powietrzem nawet w bezsmogowy dzień.
Jadę dalej, na Nowym Świecie kolejnych 15 busów policji w drodze na miesięcznicę.
Gdyby te pieniadze z oprawy przeznaczyć na walkę ze smogiem na przykład. Ale nie, po ch...... za przeproszeniem, przecież jest tyle istotniejszych sporów.
W sobotę na Korotyńskiego spotkałem Ryszarda Skonieckiego z partnerką, nauczycielką Franka z podstawówki w klasach 1-3, kazała go pozdrowić. Dużo było miłości i serdeczności w tym spotkaniu. Przemarznięta na kość Janka wreszcie poznała legendarnego trenera kajaków i biegówek SP 175, a ten wzruszył się po raz pierwszy widząc Jankę. I ucieszył na widok naszych wystających z przyczepki nart.
A to komputer, który dostałem niedawno od Janki, fot. Janka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz