is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 17 października 2010

romuś i ballenas

Podczas przerw obiadowych zacząłem ostatnio czytać tygodnik Wprost. I przeszło mi przez myśl, że Tomasz Lis jest trochę podobny do Billa Simmonsa z ESPN. Kiedy Bill pisze o koszykówce (np. tutaj), to ma się wrażenie, że z powodzeniem mógłby kierować jakąś profesjonalną drużyną. Tak trafne wydają mi się jego niektóre zdania. Gdy czytam coś co napisze Tomasz Lis to też często mam wrażenie, że ma rację i że pewnie poradziłby sobie z kierowaniem w polityce. Właśnie w Polityce zresztą przeczytałem w tym tygodniu wywiad z Markiem Kondratem o jego stosunku do polskiego patriotyzmu. Pod tym też bym się chętnie podpisał. Czyli wreszcie znalazłem innych ulubieńców poza Billem. Ale wiadomo: Bill to Bill.
Tymczasem clarin.com donosi, że w poprzedni weekend ok. 5,000 osób przyjechało na półwysep Valdés żeby zobaczyć odwiedzające w tym czasie wschodnie wybrzeże Patagonii Ballenas, czyli Wieloryby Biskajskie Południowe. Choć ani Basia ani ja nigdy ich nie widzieliśmy w naturze, to wiemy, że to ładne i wielkie zwierzaki.
Kontynuując arcyciekawy wątek imion naszego psa Rońki sprzed paru tygodni: ponieważ ostatnio zacząłem do niej mówić "Roniuś", to z przerażeniem stwierdziłem, że jestem tylko chwilę nieuwagi od "Romusia". Gdyby nie przytomność kierowców jadących ulicą Żwirki i Wigury w piątek wieczorem, to Romuś przypłaciłby życiem inną, swoją i moją, chwilę nieuwagi. Na szczęście żyje i śpi sobie na swoim czarnym z umorusania tapczanie jak aniołek.




A to nie Peru tylko Butorowy Wierch i zewnętrze domu Doroty i Maćka, którego wnętrze projektuje Basia. Ku niewypowiedzianej radości mojej i psa nasza projektantka wróciła do nas stamtąd wczoraj wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz