Oto tytuł filmu, który w piątek wszedł do warszawskich kin. Przez cały miniony tydzień razem z milionem ludzi jeżdżących metrem do i z pracy oglądałem jego reklamę w oknach wagonów. To była według mnie próba złamania psychiki człowieka pracującego [w] stolicy.
Ponadto w piątek Franek zabrał nas na premierowy pokaz filmu Folklor Michała Całki. To jak ci narciarze się ubierają (np. chusty na twarzy!?) to jest dla mnie zagadka nie do rozwikłania, choćby sam dr Watson się za to zabrał. Ale jak im te tricki siadają to już inna historia. Opór faja, po prostu opór, opór, opór i szacun. Muzyka też mi się podobała, więc pomyślałem sobie, że nie mogę być taki zupełnie zdziadziowiały.
A dzisiaj rano szczęśliwie znowu wpadłem na bardzo odpowiadający mi światopogląd. Tak to chyba trzeba nazwać, światopogląd. Kościół w Lasku Bielańskim pękał w szwach, ważny dla mnie i Basi ksiądz proboszcz Wojtek Drozdowicz (patrz tu) w trakcie kazania przytacza fragment Biblii o różnicy w modlitwie faryzeusza i celnika. Ten pierwszy dziękuje Bogu, że nie jest takim bezbożnym gałganem jak inni, ten drugi nie ma nawet śmiałości podnieść wzroku. Ksiądz proponuje: przeczytajmy fragment jeszcze raz, ale tym razem zamieńmy "faryzeusza" na "księdza proboszcza" albo "katolika", a "celnika" na "komunistę". Myślałem, że śnię - takie to było miłe. To jest moim zdaniem taki światopogląd, który - gdyby był bardziej rozpowszechniony w naszych stronach - pomógłby wszystkim, łącznie z piłkarzami (Panie Boże miej tych biedaków w opiece).
Tymczasem sz.de pisze o raporcie (zleconym już dawno przez Joschkę Fischera), który właśnie w minionym tygodniu został opublikowany w Niemczech. Chodzi o ichniejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych i jego rolę w prześladowaniu Żydów w czasie i przed II Wojną Światową. A zwłaszcza o to, że pracownicy ministerstwa bezpośrednio związani z polityką NSDAP działali w dyplomacji RFN długie lata po wojnie. Czytając artykuł odnosi się wrażenie, że takie informacje są dzisiaj dla Niemców (naprawdę) szokiem. Dla nas nie, bo dla nas MSZ czy NSDAP, kto ich tam wie? No nie wyglądało to za fajnie najoględniej rzecz biorąc. Np. w 1938 wizyta w Dachau była oficjalną częścią szkolenia nowych pracowników MSZ. Ale i tak dobrze, że w ogóle o tym piszą. Trochę późno, ale piszą.
A to ja, z fotoarchiwum Magdy Umer: jakieś 60 lat po wojnie, mądrala z Pęcic Małych.
Ja się śmiałem z Bandan, aż jeden chłopak u nas na wyjeździe posiedział pod skocznią, wypalił jointa, opuścił spodnie, podciągną bandanę i zrobił dość swobodnego backflipa.
OdpowiedzUsuń