Jednym z kilku ciekawych przypadków minionego piątku (17 maja) było spotkanie i zmuszenie do mówienia pewnej pary emerytowanych wykładowców z Leeds około godziny 16:15 w autobusie numer 128. Wracali ze starówki do hotelu Sobieski. Otóż rodzice obojga pochodzą z Irlandii, a w przypadku kobiety konkretnie z Castlebar w hrabstwie Mayo. W trakcie naszej 5-minutowej rozmowy ta pani powiedziała mi coś o czym nie miałem pojęcia. Podobno na dzień w którym pada lekki deszcz Irlandczycy mówią: "It's a nice soft day". A dopiero jak pada mocniej przyznają, że pada deszcz. Uważam użycie słowa "soft" w tym kontekście za socjologicznie, czy jak to nazwać, intrygujące (intriguing).
Stalin, Bierut, Rokosowski (Oxford, Cambridge, Wielka Brytania). Na kolanach matek siedzą trzy niezwykłe dziewczyny z rocznika 2012. Zdjęcie zrobiłem podczas 4 urodzin zawiedzionej nieobecnością Rońki Niny F.
W tym momencie w Warszawie jest "a nice hard day" jak przypuszczam... A życie cholera nie zawsze jest soft
OdpowiedzUsuńW moim środowisku na mocny, a nawet wręcz wulgarny dowcip zwykło sie mawiać- :"to taki sofcik".
OdpowiedzUsuńTe w środku są mi najbliższe!Ale i pozostałe niczego sobie!A już stópki panny Dżejn sprawiają,że jednak zechce się wstać z łóżka...
OdpowiedzUsuń