is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 21 lipca 2013

chiński łącznik: wejście do gry

Dzisiaj na placu zabaw na Polach Mokotowskich przyglądając się sobie i innym rodzicom naszła mnie straszna myśl: jak szybko (za szybko) przechodzi się nad faktem posiadania dziecka do porządku dziennego. W tej samej sekundzie (sekundzie nachodzenia pierwszej myśli), nachodzi mnie druga – przecież ja, wielki ważny ja, siedzę sobie właśnie na placu zabaw i patrzę na małego stworka obok mnie i ten stworek to jest moje własne dziecko. I już nie wiem co w tym jest oczywistego i powszedniego. To znaczy wiem: nic. Na placu zagadałem pewnego Chińczyka. Mieszka i pracuje w Warszawie od miesiąca, rodzinę ściągnął tutaj 6 dni temu. Są tu (tu w Polsce, tu na placu) jego żona, starsza o trzy miesiące od Janki córeczka (ma buty z efektem dźwiękowym, więc Janka wpatrzona w te buty jak w jakieś małe chińskie cudo) oraz mama lub teściowa. On pracuje w ICBC (Industrial and Commercial Bank of China) i będzie tu mieszkał równo 6 lat. Wie to. Ja na to: Shit, awesome bro... . Bank załatwił mu mieszkanie w ładnym miejscu na Kieleckiej, to, tamto, siamto, wszystko. Pytam się jak mu się tu podoba. Mówi, że jest trochę zimniej niż w Singapurze, w którym mieszkał ostatnio (na placu nie było jakiegoś koszmarnego chłodu, jeśli ktoś miał przyjemność chodzić dziś po Warszawie). A ja mu na to: człowieku trzeba było się tu przeprowadzić w lutym, wtedy to dopiero byłoby Ci zimniej niż latem w Singapurze. Mówię mu, że niech sobie wyobrazi, że wszystko co mam w domu jest z Chin. Odpowiada: "Yeah: aren't we awesome?" Chińczyk, bankier, z poczuciem humoru. Tak jak mówiłem, świat stanął okoniem na głowie i nie da się go już tak łatwo wytłumaczyć.



Wszystko jest do tego stopnia nienormalne, że w minionym tygodniu zdarzyło mi się kilkakrotnie jechać do pracy rzadkim tramwajem nr 37. To miejskie zdjęcie zrobiłem czekając na tego za przeproszeniem Godota wszystkich tramwajów, chyba we wtorek.

3 komentarze:

  1. Godot mnie bardzo rozbawił. Chińczyk także. I myślę, że nawet jakby w kwietniu się przeprowadził (Chińczyk nie Gogot) to miałby szansę poznać co to chłód.
    a.

    OdpowiedzUsuń
  2. już trzeci raz usiłuję się tu wpisać..
    O tramwaju nr 37 nie slyszałam w życiu, a o Godocie niejednokrotnie.Z Chończykiem pogadaj w listopadzie...a ogolnie to oczywiście AWESOME.See you.Czyli trzymaweczka

    OdpowiedzUsuń
  3. "Godot wszystkich tramwajów" high5

    OdpowiedzUsuń