Obejrzałem wczoraj na swoje szczęście piłkę. Wczorajszy należał do najlepszego typu wszystkich meczów: wielki przyciska małego, ale to mały pierwszy punktuje, czym jeszcze bardziej denerwuje wielkiego. Ale wtedy małemu jeszcze raz wychodzi (najlepiej, tak jak wczoraj, tuż przed końcem) i udaje się dotrwać. (Moim zdaniem) ograniczone znaczenie mają: następny mecz, naród, kibice, związek, komentatorzy, histeria – bo to nie następny mecz, naród, kibice, związek, komentatorzy i histeria musieli półtorej godziny zasuwać za tymi (naprawdę dobrymi) Niemcami. Najbardziej liczy się moim zdaniem to, że piłkarze którzy wczoraj grali (kiedy już będą starzy), będą mogli do siebie zadzwonić/spotkać się i powiedzieć: stary, pamiętasz to? A tak naprawdę to nic nie będą musieli do siebie mówić, wystarczy, że na siebie spojrzą. To jest miłe na każdym poziomie rywalizacji, ale na takim pewnie szczególnie. I w ogóle: rzecz nie musi dotyczyć tylko sportu. Dziękuję za pochylenie się nad tą krótką filozoficzną refleksją.
Spędziłem bardzo przyjemne piątek/sobotę na urodzinach pewnej fanatycznej kibicki i niedzielę niemal samotnie z J. Gdzie my to nie byliśmy. Jesień w tym wydaniu jest nie do pobicia, nawet przez Niemców.
Na dowód dwa klony. Genetyka w r-town jest na światowym poziomie.
"Nie do pobicia.Nawet przez Niemców-
OdpowiedzUsuń"najlepsze zdaniia. Ale i inne niczego sobie .
Jak ktos umie pisać , to umie i juz. Love!