W piątek J. odziana w zakupiony przez kochającą i myślącą o niej bez przerwy mamę stroju Peppy Pig ruszyła na żłobkowy bal karnawałowy. Ten moment w czwartek wieczorem kiedy założyła na siebie przebranie i obejrzała się w lustrze: istnieje coś takiego jak szczęście.
Mimo (a może dzięki) balowi zdrowotnie (regrettably) nie ruszyliśmy do przodu, dlatego jutro opadnę wygodnie w niegdysiejsze, piękniejsze śniegi i opiszę idealne popołudnie.
Pod koniec dnia w żłobku pani Karolina schodzi ze schodów prowadząc z rękę naszego dziubulińskiego. Po chwili zawodu, że to nie mama czeka, Janka dzięki hasłu "basen" wchodzi jednak w stan paraekscytacji. Upewnia się czy mam spakowanych kaczuszkę i psa pluto i możemy ruszać... (cd kiedyś nastąpi).
To zdjęcie stawu w woj. kujawsko pomorskim z soboty – niby zimowego, a już jednak mającego coś z wiosny.
Proszę, błagam, a nawet, jeśli trzeba, żebrzę o namiary na sklep ze strojem Peppy Pig! Bo, jak rozumiem, rozmiar był nie większy niż 92-98 cm (niecałe 3 latka, czyż nie?), więc akurat takiego szukamy, wprawdzie na żaden bal nas jeszcze nie zaproszono, ale z takim strojem to, za przeproszeniem, w nosie mam, bo będziemy mieli bal co dnia!
OdpowiedzUsuńW prawdzie przebrania Peppy nie potrzebuję, ale równie mocno proszę o opis idealnego popołudnia.
OdpowiedzUsuńa.
dziękuję za czytanie: to była aukcja na allegro chyba, nie sklep, ale dopytam. opis idealnego popołudnia jeszcze nie teraz, przepraszam.
OdpowiedzUsuńA GŁUPCY twierdzą, że suknia nie zdobi człowieka! ZDOBI jak najbardziej... problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy jest jedynym zdobiącym elementem. Dodać do niej uśmiech i jest prawie komplet...
OdpowiedzUsuń