Poszedłem na nią w środę pod sejm. Wtorek był chyba produktywniejszy, bo oddałem krew w Bielańskim. Dzisiaj w Lolku spotkaliśmy pewną parę: otóż żona naszej angielskiej znajomej Jo ma rodziców, którzy mieszkają w Oakland, czy San Francisco, i chyba w sklepie (albo na stacji benzynowej – chyba na pewno) widzieli niedawno Stepha Curry’ego. Gdyby życie mogło się składać wyłącznie ze spotykania gdzieś Stepha. No i może, ze spotkań z Fiedersem, który przyszedł do nas w sobotę wieczorową a wyszedł nocną porą.
Tegoroczna Marz Kartka projektu Basi. Są ludzie nie dość, że zgrabni, to jeszcze utalentowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz