Dręczy mnie czytanie wiadomości polityczno-wojennych. Męczą mnie media. Rozmowa z uchodźczynią też mnie męczy, ale mimo wszystko jest odświeżająca – oto siedzę, piję herbatę i słucham jednej historii, z pierwszej ręki.
Pani Wiktoria mieszka z nami już ponad tydzień. Ma 55 lat, pochodzi z Konstantynówki koło Doniecka [właśnie przeczytałem w wikipedii, że w tym 75-tysięcznym mieście urodził się Stefan Zbigniew Różycki – wybitny geolog czwartorzędu, dla mnie przede wszystkim bohater każdego wykładu swojego wychowanka, prof. Lamparskiego na wydziale Geologii UW w latach 1995-97]. Konstantynówkę w połowie kwietnia 2014 roku przejęli separatyści, 7 lipca 2014 odbili ją ukraińcy, w tej chwili leży niedaleko linii frontu i stacjonują w niej oddziały ukraińskie. W marcu 2015 roku pijany kierowca ukraińskiego pojazdu wojskowego przejechał tam 8-letnią dziewczynkę i poważnie ranił jej mamę i malutkiego brata. Co uruchomiło w tym i tak ledwo ukraińskim mieście wielotysięczne antyukraińskie demonstracje.
Viktoria ma syna (trzydziestolatka z małym hakiem), syn ma dziewczynę (nie lubiącą Putina rosjankę z pro-putinowskiej familii), oboje mieszkają w Indiach. Viktoria rozwiodła się z mężem, kiedy syn miał 6 lat. Mama Viktorii cały czas mieszka w Konstantynówce. Viktoria nigdy nie miała z nią dobrego kontaktu. Tata zmarł w 2011 roku, po trzecim zawale. Viktoria między zawałami opiekowała się swoim tatą, z którym była bardzo blisko. Przed wojną mieszkała i pracowała jako dziennikarka w Doniecku. Kiedy wojna wybuchła na dobre, Viktoria zawiozła swoją kotkę Alice do cioci (mamy brata) do Konstantynówki i wyjechała do Kijowa. W dzień strącenia holenderskiego samolotu ciocia zadzwoniła, że Alice jest chora, że ma guza i ledwo zipie. Viktoria poprosiła przez telefon żeby ją uśpić. Głos łamie jej się dopiero jak opowiada o tej kotce.
Trafia do ośrodka dla uchodźców w Kijowie. Z ośrodka nikogo nie wyrzucają, po prostu któregoś dnia odcinają wodę, innego dnia gaz, za parę dni światło – dzięki temu ośrodek sam się rozwiązał. W listopadzie przyjechała do ośrodka dla cudzoziemców na Targówku (ośrodek jest dla rodzin z dziećmi), Wiktorii nie specjalnie podobało się, że były tam 3 łazienki na 150 osób, więc napisała o tym do Fundacji Ocalenie i Refugeeswelcome. Chyba jest aktywistką, nie wiem czy to pomaga przy aplikacji o status uchodźcy. Chociaż jak zauważył w sobotę Francuz: teraz dla Ukraińców nadchodzą być może lepsze czasy, bo rząd zrobi wszystko, żeby nie przyjmować ciemnoskórych i innych syryjczyków, więc może dla równowagi zatroszczy się lepiej o tych, którzy już tu są.
Jaka jest ta Viktoria? Być może bardziej ceniąca czystość i porządek od nas, ale przez grzeczność dostosowuje się do standardów. Jest bardzo wyrozumiała dla poziomu hałasu, lubi z wzajemnością Ronię. Dla Janki Viktoria jest najnaturalniejszą rzeczą na świecie, co chyba jest w tym doświadczeniu najfajniejsze. J. musi tylko zawczasu wiedzieć czy Wiktoria z nami je czy nie, bo ważna jest ilość sztućców.
Flag-football wrócił na Pole Mokotowskie. Odwilż ich ani ich marzeń nie zabiła.
Bardzo dobre, ja bym prosił więcej takich tekstów
OdpowiedzUsuńJa także bym poprosiła o więcej takich tekstów...i o obiecane cowieczorne zdjęcia...
OdpowiedzUsuń