Jesteśmy w legendarnym Spindlu i jego karkonoskich okolicach, a ja legendarnie daleko poza swoim comfort zone. Brakuje mi miejsca, niektórych przyborów do mycia (zapomniałem wziąć), swobodnego dostępu do ubikacji: no chciałoby się powiedzieć podstaw. Ale dziwne, że inni tego tak nie odbierają i tylko ja mam problemy emocjonalne (wzmożone złośliwość, naburmuszenie). Problemy pierwszego świata. Po powrocie bedę przyjmował na to geriavit.
Gdybyśmy robili tę wycieczkę w innym zestawie ludzkim, to bym oszalał. Ale że robimy to z Martą i Krzyśkiem, którzy mają trochę mądrości, cierpliwości i miłości do dzieci, to (jednak) jest ok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz