W tym tygodniu cztery sprawy: w czwartek dowiedziałem się, że metro Kabaty z Konstancinem dzieli (łączy) niecałe 6 przyjemnych kilometrów. Po drugie primo wczoraj rozegrałem wygrany mecz koszykówki formuła 2x2 na boisku przy Domu Kultury Rakowiec z własnym Tatą w drużynie, na oczach Janki. Wieczorem po meczu pomyślałem, że mam po nim niestety dużo cech boiskowych: aktywną grę bez piłki mimo braku zdrowych stawów plus sporą dozę młodzieńczej nieodpowiedzialności. Po trzecie primo dzisiaj odbyła się sztafeta Ekiden, w której na piątkę kilometrów wystartowała Basia. Poziom radości kibicujących matce dzieci nie do opisania. Ja to brałem na chłodno, bo wiem do czego jest zdolna. Później (po czwarte) mimo awarii roweru dojechaliśmy do Francji i dobrze było spotkać się w takim składzie raz od wielkiego dzwonu.
Tymczasem Boston came to play tonight, więc może jeszcze chwilę to pośledzę (w przerwach między reperowaniem roweru).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz