Wieczna chwała dla Janki i Basi (i Arinki i Iljii i Nastii), którzy przebiegli dzisiaj jedne z wielu wersji Runmageddonu na terenie twierdzy Modlin. Z Ludwikiem przez jakąś część popołudnia dosyć dzielnie pilnowaliśmy wszystkim plecaków. W efekcie naszych wymodlin mogliśmy powitać wszystkich na mecie, całych i bez kontuzji.
Nie wiem co musi czuć Bill Simmons przed dzisiejszym Game 7, ale potrafię sobie wyobrazić, że zbliżone podekscytowanie do tego, które Ludwik odczuwa na widok królika Duracell.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz