Od środy do piątku byłem w Charkowie. Trzydziestostopniowy, bezchmurny Charków ma w sobie coś z Nowego Jorku (dużo rzeczy sporych rozmiarów) i z krajów Ameryki Południowej (dużo dezynwoltury). Ale na przykład samochody w centrum miasta nie wskazują na biedę.
Centrum treningowe klubu FC Metalist też nie. Zwiedzaliśmy ten obiekt (będzie gościł jedną z drużyn podczas Euro 2012) z wspominanym wcześniej Jackiem. Na siłowni, tuż obok ruskiej bani, ćwiczył sobie Milan Obradović z Serbii, obrońca Metalista, były piłkarz Borussii Mönchengladbach.
Trochę wcześniej Jacek opowiadał, że jego żona (żona Jacka, nie Obradovića) nauczyła ich psa turlać się na komendę – naprawdę byłem gotowy turlać się po jednym z boisk do piłki plażowej (na komendę) ze szczęścia, że zobaczyłem żywego piłkarza FC Metalista trenującego na siłowni.
Nie zrobiłem tego. W delegacji (w moim przypadku) warto trzymać te najsilniejsze emocje piłkarskie jak najgłębiej. Jak najgłębiej, ale w pogotowiu.
W czwartek wieczorem Jacek wyrwał mnie do klubu nocnego Plazma. Sam siebie oszukiwał mówiąc, że tylko po to, żebym miał o czym napisać na blogu. Za 300 hrywien wykupiliśmy możliwość siedzenia przy stoliku z byłym milicjantem, który tej nocy był również naszym taksówkarzem i ochroniarzem (poszedł ze mną do toalety, wydaje mi się, że z poczucia obowiązku). Na koniec zadzwoniła do niego mama spytać gdzie (i z kim) się szwenda.
Wczoraj w kinie (już nie w Charkowie) spotkaliśmy Mikołaja, i mieliśmy taki fajny piłkarski moment: Jedna z głównych bohaterek duńskiego filmu "W lepszym świecie" mówi swojemu mężowi przez telefon żartem (takim gorzkim, świetnym), że jest w klubie z braćmi Laudrup (mimo, że siedzi sama w domu). No i jak to powiedziała, to w myślach przybiliśmy z Mikersem piony, bo my jesteśmy z tego właśnie złotego pokolenia podziwiaczy Laudrupów.
Teraz żeby chronić oczy własne i czytelników zakończę ten wpis (czytaj: z poczucia obowiązku).
Jeszcze tylko zdjęcie Leo Messiego, który nie uratował Argentyny w Copa America. Może dlatego Rońka chodzi taka nadąsana, obszczekuje cały Bogu ducha winny świat.
Redaktor Pohanovic w klubie nocnym - swiat pelen jest niespodzianek...
OdpowiedzUsuńFilm podobno swietny, a ja nie mam jak go obejrzec za bardzo :/
Jak bylem w Cordobie, wygrala Cordoba, wczoraj w Limie widzialem jak wygralo Peru. Wiekszosc ludzi ktorych widzialem pewnie tego wieczoru nie pamieta
Ty i klub nocny to rzeczywiscie najwieksza niespodzianka.Zaczne studiowac pilke nozna zeby cos z tego rozumiec. Ale uczuciem darze jak dawniej...Ani Basia ani Ronka nie maja z Toba latwo.Nie wiem jak Milan Obradowic...Pozdrowienia dla pana Jacka, jego zony i turlajacego sie psa.
OdpowiedzUsuńmother