W tym tygodniu niedoszły Superpuchar Polski spowodował we mnie pewien
przełom. Prawie mam nadzieję, że nieodwracalny. Odwracam się niniejszym od piłki nożnej, bo mnie (względnie) nagle zemdlił całokształt jej sosu.
Nie chodzi mi o to, że mecz się nie odbył (jeżeli stadion jest
niegotowy, to dobrze, że się nie odbył), nie chodzi o to, że stadion
jest niegotowy (lepsza niegotowość wcześniej niż później), nie chodzi o
to, że Minister Sportu pyta się, kto wymyślił Wisłę z Legią w finale. Ale to wszystko razem, pomieszane z ilością policji
mobilizowanej przy okazji demonstracji kibiców, pomieszane z oplutym posłem Biedroniem, otóż to wszystko razem okazało się mieszanką mdlącą. Media krajowe z detektywem Rutkowskim nie cucą. Media zagraniczne mają tę przewagę, że człowiek aż tak wiele z ich przekazu nie rozumie, a treści mdlące walą we mnie jak grochem o ścianę, lub spływają jak kajak przełomem Dunajca. Clarin.com opublikował dzisiaj na przykład reportaż o angliku, który otworzył na Malwinach hostel dla angielskich weteranów, w którym to hostelu mogą się zatrzymać i powspominać wyzwolenie z roku 1982.
Dlaczego w prasie światowej R-town i okolice tak bezpardonowo
porównywane są do Soczi? Otóż oferta sportów zimowych jest w naszej okolicy
przebogata. Na zdjęciach obok widać a. łyżwiarzy w central parku im.
Zasława Malickiego kręcących się wokół central wysepki na zamarzniętym
stawie, oraz b. Romualda X. i Barbarę M. w trakcie porannej sztafety
biegówkowej na Polach Mokotowskich.
tutaj to ja murem za Tobą stanę! podoba mi się twardy statement, takie nie są łatwe
OdpowiedzUsuńOdwracasz się od niej(pisanej z coraz mniejszej litery), ale czy odwrócisz sie bezpowrotnie?
OdpowiedzUsuńSporty zimowe w r-town daja więcej radości czytenikowi.
Aby do wiosny!Wierny Czytelnk