- Are we having fun yet?
Typowa amerykańska szpila przebrana w śpioszek niewinnego żartu.
To zresztą nie koniec przygód, na drugim śniadaniu w barze Tel Aviv usiedliśmy obok Austriaczki spod Linzu przebywającej na Erasmusie w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Była w drodze na spektakl typu matinée pt. "Mały Książę" w Romie. W spektaklu gra (podobno) jej koleżanka (swoją drogą, co to za koleżanka z Erasmusa, która w niedzielne południe jest w stanie grać w teatrze?), no i ona wpadła tu coś zjeść przed gongiem na pierwszy akt. Zanim ją zaczepiłem czytała wytartą kopię "To kill a mocking bird", czyli już było jasne, że to najgorszy typ przeintelektualizowanej i przewrażliwionej studentki z wymiany.
Oczywiście ja ją zagajałem, Bogu ducha winną. Chciałem żeby pomyślała, że jest w jakimś Buenos Aires, a nie w Warszawie, że niby wszyscy się tu wszystkimi szalenie interesują. Chciałem, żeby trwała w swoim (swim) lukrowanym torciku, żeby dalej wierzyła, że cała Polska jest jak WSP i jej Erasmusowi degeneraci, upojeni utopią zjednoczonej Europy.
A na świecie? Kobe Bryant zerwał w piątek ścięgno achillesa, co od razu skojarzyło mi się z niemieckim słówkiem "Schmerzen". Zresztą w przypadku ścięgna achillesa są to podobno Weltschmerzen. Dlatego postanowiłem zamienić z tej okazji refren piosenki Ewy Bem, który idzie:
"Do góry ręce, to napad na serce"
na
"Do góry kierpce, to napad na Schmerzen".
Wiosna w r-town to nie tylko zmiany w mózgu. Zmienia się też światło, przy czym mówimy tu o naświetleniu w godzinach 19:05 – 19:10.
Uwielbiam tę -nikomu nie podlizującą się- narrację.I zdjęcie piękne!MP
OdpowiedzUsuń