Już bardzo dawno nie dzieliłem się z Wami wzruszeniami innymi niż
koszykarskie. Otóż interesuję się również muzyką. Z ponad sześciu
milionów wyświetleń tego klipu jestem osobiście odpowiedzialny za
przynajmniej trzy miliony. Jeśli ktoś nie popłakał się już na twarzy
Roberta Planta po wejściu chóru (2'48"), to miał jeszcze szansę
między 3'11" a 3'14" jak się chłopcy wymieniają spojrzeniami, albo 3'27"
do 3'30", albo 4'28", albo oczywiście sama końcówka. Ten Robert Plant
to zresztą prawie od początku jest ugotowany, a Jimmy Page jest zwyczajnie composed. Jak on się na grze tej gitary skupia to
jest naprawdę coś (4'37" tuż po tym jak już otrząsnął się z wejścia chóru). Dla
protokołu: na perkusji gra Jason Bonham, syn jedynego nieżyjącego
członka Led Zeppelin, Johna Bonhama.
Druga sprawa to ten klip.
Obejrzałem go 47,000 razy, reszta świata – na dzień dzisiejszy – 8,000.
Chodzi o Lisę Fischer. Holy shmoly bro. Ona jest naprawdę something
else. Otóż ta sama (chociaż 18 lat starsza) Lisa Fischer przyjeżdża w
sierpniu do Gdańska jako wokalistka towarzysząca Bobby'emu
McFerrinowi na koncert, przy organizacji którego maczam palce. Chyba się zbiorę na
odwagę, podejdę i powiem jej: proszę pani, ja panią lubię.
Skoro o wzruszeniach mowa: tak wygląda niebo i fragment Krakowskiego
Przedmieścia w momencie kiedy Adam Kundzewicz i jego już żona Agnieszka
odbierają gratulacje przed kościołem sióstr Wizytek wczoraj ok. 20:45. W
czasie ślubu też się oczywiście popłakałem. Z tego wpisu tylko na widok
Lisy Fischer się nie popłakałem.
Trzymamy z Misią kciuki, żebyś się zebrał na tę odwagę
OdpowiedzUsuń