is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 30 czerwca 2013

nie sposób popłakać się na widok Lisy Fischer

Już bardzo dawno nie dzieliłem się z Wami wzruszeniami innymi niż koszykarskie. Otóż interesuję się również muzyką. Z ponad sześciu milionów wyświetleń tego klipu jestem osobiście odpowiedzialny za przynajmniej trzy miliony. Jeśli ktoś nie popłakał się już na twarzy Roberta Planta po wejściu chóru (2'48"), to miał jeszcze szansę między 3'11" a 3'14" jak się chłopcy wymieniają spojrzeniami, albo 3'27" do 3'30", albo 4'28", albo oczywiście sama końcówka. Ten Robert Plant to zresztą prawie od początku jest ugotowany, a Jimmy Page jest zwyczajnie composed. Jak on się na grze tej gitary skupia to jest naprawdę coś (4'37" tuż po tym jak już otrząsnął się z wejścia chóru). Dla protokołu: na perkusji gra Jason Bonham, syn jedynego nieżyjącego członka Led Zeppelin, Johna Bonhama.
Druga sprawa to ten klip. Obejrzałem go 47,000 razy, reszta świata – na dzień dzisiejszy – 8,000. Chodzi o Lisę Fischer. Holy shmoly bro. Ona jest naprawdę something else. Otóż ta sama (chociaż 18 lat starsza) Lisa Fischer przyjeżdża w sierpniu do Gdańska jako wokalistka towarzysząca Bobby'emu McFerrinowi na koncert, przy organizacji którego maczam palce. Chyba się zbiorę na odwagę, podejdę i powiem jej: proszę pani, ja panią lubię.
Skoro o wzruszeniach mowa: tak wygląda niebo i fragment Krakowskiego Przedmieścia w momencie kiedy Adam Kundzewicz i jego już żona Agnieszka odbierają gratulacje przed kościołem sióstr Wizytek wczoraj ok. 20:45. W czasie ślubu też się oczywiście popłakałem. Z tego wpisu tylko na widok Lisy Fischer się nie popłakałem.

1 komentarz: