W sobotę po raz pierwszy taneczny wieczór we dwoje w Marcelinie na 28-mej jak się okazało (nie 25-tej) rocznicy ślubu bardzo bliskich osób. To znaczy po raz pierwszy wyszliśmy, a nasze najukochańsze robactwo zostało pod opieką babci, której jak się okazuje nic nie straszne. Dzisiaj dżdżysta senność, ale mimo to przyjemność, bo i miły obiad i niespodziewane zwycięstwo w wiadomo co. Nie, nie w/na rolkach, co to to nie. Ze względu na deszcz liga rolkowa została przeniesiona na jutro. Przygotowuję się na nią na zajęciach pilatesu z ukochaną Patrycją (w sobotę byliśmy we trójkę, t.j. z Janką: dumą rodziców i wzorem cierpliwości!!!). Jestem prawdopodobnie gotowy, nie mówię na co.
Fotografię dodam jutro.
„Jutro“ jak wiadomo działa każdego dnia.
Byłem potwornie zajęty odtwarzaniem w wyobraźni pierwszej połowy miesiąca, dlatego nie pisałem tu, tylko
tu.
Wszystko mi się podoba w tym wpisie i że tańce-hulanki i że babcia, i w ogóle.
OdpowiedzUsuńa.
czekam na tę fotografię i czekam…reszta w porzo.
OdpowiedzUsuń