is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 4 września 2016

Kłamstwo ma krótkie nogi w piątek

W piątek znalazłem sposób żeby porzucać z Piotrkiem Imprezą do kosza. SMS’a z pytaniem czy wieczór wchodzi w grę dostałem od niego o 13, a już o 14 zaproponowałem mu chory fortel: wychodzimy wcześniej z pracy i między 16:30 a 17:15 w tajemnicy przed wszystkimi przez 45 minut robimy to w r-town. Wybiegam, pióra ze szczęścia łopoczą mi na wietrze, jak na zamówienie podjeżdża metro, akurat jest jakiś zdezelowany veturilak, więc jadę rozwichrzony (na wietrze) i wtem, tuż przed kładką nad Niepodległości, patrzę, że z naprzeciwka pojawia się opiekunka Ludwika Monia, która na mój widok krzyczy: oni są na placu zabaw przy jeziorku! Mówię jej, że wyszedłem wcześniej żeby sobie porzucać – zero solidarności, nie powie: to jedź, ja nic nie widziałam. Nowe pokolenie pseudo poprawności i braku lojalności. Więc dojeżdżam do swojej rodziny (Ty tak wcześnie wyszedłeś?) i wspólnie jedziemy rowerami i przyczepą Polem na Rakowiec. Wyśpiewałem wszystko jak na tureckim kazaniu: powiedziałem o sms’sie, o fortelu, o wszystkim. Na szczęście każdy horror kiedyś się kończy. Na boisko wziąłem Jankę i z cierpliwym Imprezą popodawaliśmy sobie razem przez parę minut piłkę, chyba nawet jej się podobało. Potem doszedł Ludwik, z którym poturlaliśmy sobie wspólnie piłkę przez kolejnych parę minut. W tej niemożliwej wrześniowej aurze.

To było z mojego punktu widzenia doskonałe popołudnie. Pamiątkowe zdjęcie z dopiskiem „niesłychana historia“ wysłaliśmy naszemu trenerowi z UW Wackowi Morończykowi i tacie chrzestnemu Ludwika, Wojtkowi.

2 komentarze: