W nocy z soboty na niedzielę nocowaliśmy na działce Buni. To było coś ponad-chorego jeśli chodzi o temperaturę, nasz przestronny namiot przepuszczał jej niskość w stopniu przenikającym trzęsące się ciało. Janka też – nieśmiało, bo nieśmiało – przyznała, że było jej trochę zimno. Mimo to – świetny projekt, zawdzięczamy go Nastii. Świetny mimo dwóch ukłuć czyli porażek z Ilyą w szachy przed snem. Oni też biwakowali, ale oszukiwali, bo wzięli dodatkowe kołdry. Tej lodowatej nocy miałem następujący sen. Jesteśmy na wakacjach z Jankiem Tenderendą i prosto z deptaka wchodzimy do pralni automatycznej (miejskiej, na żetony). Okazuje się, że kiedy położyć się na podłodze w śpiworach, pralnia zabiera Cię w kosmos, podłoga pochyla się (angulation), śpiwory zjeżdżają. To było bardzo podobne do lotu/filmu Apollo 13, z podobnie burzliwym (wibrującym) powrotem przez atmosferę na Ziemię, do pralni – czy raczej: z pralnią.
A tak Ci absolutnie wyjątkowi ludzie poruszali się po kolejnym (oprócz rodzinnych ogródków działkowych) landmarku r-town, DK Rakowiec, w czwartek po południu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz