Tydzień chorej intensywności. Wczoraj miałem takie nieczęste uczucie przynależności, kiedy w przerwie przed zajęciami z maluszkami, z pluszowymi bocianem, żabą, małpką, kogutem i liskiem pod pachą, wpadam pospiesznie do toalety, w drzwiach mijam niejakiego Guido i tłumaczę się znad pisuaru, że pluszaki też muszą się załatwić. On bez emocji, już z innego pomieszczenia w którym płukał ręce rzuca na biało: "ja, logisch“ i wychodzi.
W środę odwiedziłem Muzeum Warszawy z Janką, a w piątek samemu, wtedy wszedłem na samą górę. Niebywała wystawa stała „Rzeczy Warszawskie". Jeśli ktoś lubi rzeczy to zwariuje, jeśli ktoś ma do rzeczy stosunek ambiwalentny, to też jednak powinna ją/go ruszyć uroda całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz