is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 15 października 2017

casually

W powyższy sposób znajdowaliśmy się dzisiaj w Wiedniu. Na boisku do koszykówki w Arenbergparku poznaliśmy Jonasa (w lutym urodzi mu się dziecko) i Davida (zaproponował nam zapalenie „czegoś“, kategorycznie odmówiłem zanim Basia zdążyła otworzyć usta i rzucić się na niego w euforii, mówię do niej: jest ledwie 9 rano. Boisko ma swoją dominating feature, wieżę przeciwlotniczą postawioną przez przymusowych robotników różnych narodowości, ukończoną w październiku 1943 roku. Sam park w 1785 roku był jeszcze naturalnie własnościa księcia Esterhazego.
Po Esterhazym w Wiedniu było tylko lepiej: śniadanie w Ströcku z Nataschą i jej 18-miesięcznym synem Maurycym, krótka wizyta w Hundertwasser Haus, w którym można nabyć Wunderwasser – Wunderwaffe browaru Stiegl, wizyta w Leopold Museum (zaintrygowała mnie tam głównie osobowość Schielego, który miał w sobie seriousness, ale nie taką gloomy melancholię, tylko seriousness of a person filled with his spiritual task. Oczywiście nie muszę pisać, że znali się z Klimtem, i że Klimt uważał go za lepszego/zdolniejszego od siebie. Celowo nie piszę tutaj ile kosztowało mnie zdobycie tej wiedzy.
Po południu sport w formie wejścia na Kahlenberg, przezornie bez gotówki, oraz pizza w pizzerii Roma. Żona chora ze szczęścia czyta jakąś umowę do pracy i za 15 minut wracamy do dzieci, bo się już za nimi potwornie stęskniliśmy.


Flakturm VIII przy boisku w Arenbergparku ogrzewa się przy niedzielnym blasku dwóch słońc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz