Już go prawie nie ma – ani w Warszawie, ani w Ustroniu. Ale pewnie jeszcze spadnie gdzie popadnie. Przejechałem się do tego Ustronia pracowo, a pokój 220 w hotelu Muflon dzieliłem z niezwykłym, wspominanym w poprzednich wpisach Jackiem. To jest jedna z tych osób, które uświadamiają mi (trochę boleśnie), że drive'u do roboty (takiej mającej sens) nie trzeba było szukać w Nowej Zelandii, ani w Nowej Funlandii, ani na Grenlandii. I tu jeszcze gorsze, głębsze przemyślenie: nie tylko nie trzeba było, ale wręcz nie należało. Ale z drugiej strony kto tam szukał drive'u? Raczej przygody, a ta się odbyła i była ok, niczym to Ustrońskie sympozjum (z greckiego 'wspólne picie', dowiedziałem się, rzecz jasna, od Jacka).
Nowo Zelandzka przygoda nie dość, że była ok, to na dokładkę (i to jest wiadomość mijającego tygodnia), mój promotor z Wellington zadeklarował chęć przyjazdu do Polski we wrześniu 2011. Przyjazdu połączonego z mieszkaniem w pokoju Ruuda przez 4 do 5 nocy. Co prawda za główny powód wizyty w tym czasie podaje chęć ucieczki od Pucharu Świata w rugby, ale zawsze to miło, że chce wpaść właśnie do nas.
Nowo Zelandzka przygoda nie dość, że była ok, to na dokładkę (i to jest wiadomość mijającego tygodnia), mój promotor z Wellington zadeklarował chęć przyjazdu do Polski we wrześniu 2011. Przyjazdu połączonego z mieszkaniem w pokoju Ruuda przez 4 do 5 nocy. Co prawda za główny powód wizyty w tym czasie podaje chęć ucieczki od Pucharu Świata w rugby, ale zawsze to miło, że chce wpaść właśnie do nas.
Dzisiaj odbył się miły spacer z Marcinem, Martą i ich Filipem po Wilsońskim placu zabaw. Spotkałem tam Mateusza, chyba już 6-cio latka, z którym w zeszłym roku jeździłem na nartach na Kalatówkach. Poznał mnie i przybiliśmy pionę, dwaj szefuńcie-mistrzuńcie-men.
Z satysfakcją rozpowszechniam zdjęcie z kolekcji BBC Winterwatch pod tytułem 'Kontemplacja Śniegu' autorstwa fotografa o kryptonimie Wildlife On The Go (znany także jako Bugman). Target: wszyscy deliberatorzy-kontemplatorzy.
sympozjum sobie zapamiętam. A szukanie drive'u w Nowej Zelandii, nawet jesli go tam nie ma, nie jest chyba największą tragedią jaka może spotkać człowieka
OdpowiedzUsuń