Nie jest tajemnicą, że nawet najlepsze pary wpadają z czasem [jeśli nie na ścianę to] na gipsościankę miskomunikacji, zaplątani w wir (to niemieckie "wir" rozluźnia się wtedy niczym bęben w starej pralce) codzienności, mają sobie nawzajem coraz mniej do powiedzenia, gubią wspólny mianownik, więcej czasu poświęcają na szukanie ładowarki do smartfona niż tego wspólnego mianownika. Smutno o tym pisać, ale my tu w r-town nie jesteśmy lepsi. I nic mnie nie obchodzi jeśli naszemu dziecku zawali się na głowę świat kiedy przeczyta te złote zgłoski za kilkanaście lat: prawda musi boleć. Zresztą szybko odkopie się spod cegieł, bo oto co następuje:
Ja, siedząc dziś rano na toalecie, zupełnie przypadkiem, odnalazłem ten wspólny mianownik! Odnalazłem coś czego możemy się wspólnie z Basią trzymać do śmierci, jak brzytwy (my brzytwy). To coś to podcast Billa Simmonsa z jej (mojej żony) cichą fantazją, może najbardziej skrytą, idolem wogieńpójść idolów - tak zgadliście - Jimmy Kimmelem. Simmons zaprosił go w piątek z różnych okazji, ale głównie z takiej, że Kimmel za kilka godzin, o 8 wieczorem ET, w ABC, czyli amerykańskiej jedynce, poprowadzi rozdanie nagród Emmy. Co się okazuje: oni się znają od lat! To Jimmy Kimmel ściągnął Simmonsa do Los Angeles! Czytam to ostatnie zdanie piąty raz, dudni mi w głowie ze szczęścia i z otumanienia, jakby moja głowa była dzwonem na szyji alpejskiej krowy. Ważna informacja: to nie jest tak, że ja rozumiem dużo więcej niż 40% z tego o czym oni rozmawiają. Ale te 40%, które rozumiem... daj Boże zdrowie, co za szczęście.
Co jeszcze znalazłem tak sobie siedząc na toalecie i nie marnując ani jednej cennej sekundy życia? Absolutnie genialne mega-bags Simmonsa z igrzysk w Londynie: część 1 i część 2. Ludzie, jakie wy macie szczęście, że ja te rzeczy dla Was za darmo wynajduję. Przy okazji odnotowuję (po raz setny w życiu) słówko inadvertently, które oznacza 1. nieuważnie, niedbale 2. mimowolnie, nieumyślnie.
Dodatkowo w tym tygodniu z tego artykułu magazynu Jetzt sz.de dowiedziałem się, że 59% młodych niemców (uprawnionych do głosowania) wybrałoby dzisiaj na kanclerza/kę Angelę Merkel, bo... już ją znają z mediów. Przypomniał mi się ten geniusz Clapton:
there ain't nothing you can show me
(tararmtamtam)
that I haven't seen before
I jeszcze na koniec przeglądu prasy: fantastyczny artykuł o legendarnym trenerze koszykówki Witoldzie Zagórskim napisany przez Łukasza Ceglińskiego.
A na koniec wpisu zdjęcie Wisły z sobotniego spaceru dla Babci S. Na zdjęciu byle jak bo byle jak, ale widać kaczki i wracającego do brzegu z operacji pogonienia tych kaczek psa (tym razem nie był nim ten anioł Rońka).
Mistrz suspensu! filmy zaraz obejrze, ale napisane super
OdpowiedzUsuń