is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 9 września 2012

mistrzowie odblokacji

Słowo "magic" w tytule tego bloga nie określa (choć tak trudno w to uwierzyć) słowa "report", tylko dzielnicę w której mieszkamy, czyli r-town. Powtarzam: to nie jest "rakowiecki magiczny raport", tylko "raport magii r-town". Gdzie magią proszę państwa (oprócz kochanej kruszynki Jane) jest to, co od kilku tygodni Stowarzyszenie Odblokuj wyprawia z naszym osiedlemMam nadzieję, że inicjatorzy akcji nie są w takim natłoku amoku żeby nie móc stanąć na chwilkę z boku. Stanąć i powiedzieć sobie jasno: panie i panowie, robimy tu do wiwatu dobrej roboty.
W sobotę nosząc z Frankiem stare szafki i rupiecie na warsztaty recyclingowe mijaliśmy (najwyżej) 5-letniego chłopca, którego w szachy uczył grać pan (przynajmniej) 70-letni. A patrzyły na nich prawdziwe zegary szachowe. Nie wspomnę o przenoszeniu na sztalugowe płótno ekosystemu oczka w parku Zasława Malickiego przez najprawdziwsze malarki (i oczywiście jakieś pędraki z mniejszymi sztalugami), o dziecięcym zespole wokalnym w niebieskich ogrodniczkach, i innych, już nie-sztalugowych malowankach w tym specjalnie wybudowanym pawilonie na zdjęciu poniżej. Ludzie r-town! Nasze osiedle trochę się zmienia na niezłe, i to w tym najważniejszym, socjologicznym sensie. Ukłony dla Stowarzyszenia Odblokuj, że w tych ostatnich tygodniach lata są u nas, a nie na pretensjonalnej Żoli, czy innej industrialnej Pradze. A skoro mowa o miejscach modnych (w nich też nie może nas przecież zabraknąć): dzisiaj w Jazdowie wśród 100 miłych osób znalazła się Pani Ela Janik, moja najpierwsza instruktorka narciarska. To był obóz na Krzeptówkach, moja (nie Pani Eli) 3-cia klasa podstawówki, chyba 1987 rok. Basia opowiedziała mi, że też w połowie lat 1980-tych, podczas wizyty z rodzicami u syna Pani Eli, Michała Janika w nie przesłyszeli się Państwo francuskim Grenoble, w kolorowym telewizorze po raz pierwszy zobaczyła, że smerfy są niebieskie. Kto zgadnie jak na tę historię zareagowałby mój przyjaciel Will Connor?


Jeszcze jeden wątek, byłbym zapomniał: na ławce tuż obok tego jak grzyby po deszczu wystrzelonego pawilonu dwóch ludzi (chyba z ramienia organizatorów) poruszało warstwę koncepcyjną całej inicjatywy rozmawiając ze sobą po angielsku. Nie muszę chyba mówić, że typową konwersacją dla (nie tylko) tej ławki r-town w innych okolicznościach byłoby:

- Mogłem, k. dać dwójkę na Osasunę, niech to ch.
- A ch. tam będziesz się przejmował. Było minęło i ch.

2 komentarze:

  1. Fajne z tymi smerfami. To musiało byc coś

    OdpowiedzUsuń
  2. ja to widziałam na własne oczy i zrobiłam Wam zdjęcie jak niesiecie regały- wasz paparazzi.

    OdpowiedzUsuń