A tak wyglądała któregoś dnia minionego tygodnia jedna z bezludnych wysp na środku oczka w parku Zasława Malickiego. Zdjęcie zrobiłem podczas porannego spaceru. Jasność (na przekór bieli) wskazuje na nadchodzącą zmianę pory.
is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)
niedziela, 17 marca 2013
jakiś puchaty chochlik zakochał się chyba w Rońce
Bladym świtem wyszedłem w poszukiwaniu tematu na wpis na cmentarz żołnierzy radzieckich. Na cmentarzu jak to na cmentarzu: na przygodę długo nie poczekasz. W alei za monumentem idzie w moim kierunku może trzydziestoletni mężczyzna w puchówce z małym kudłaczem, góra trzymiesięcznym. Koordynacja u klopsińskiego szwankuje, ale ma prędkość (ma tak zwany pierwszy krok), bo za Rońką nadąża. I Rońka go "przejmuje" (przejmująca historia), to znaczy po 5 minutach Moses Kiptanui biegnie już z dwoma psami. Po właścicielu kłaczkiewicza oczywiście ani śladu w postaci widu czy słychu. Kończę drugie okrążenie i zatrzymuję się przy Żwirkach, na przeciw monumentu. Oblewa nas słońce: mnie, plac oraz dwa śnieżne tygrysy, przyczajające się i przypuszczające wzajemne ataki. Po paru minutach jest i właściciel kumpelskiego. Wpatrujemy się obaj w scenę miłości odwzajemnionej (ang. requited love): zaczepność plus obustronna uszczypliwość zębami. Dumnie przyjmuję gartulacje za to, że mój pies "przynajmniej się mnie pilnuje". Wreszcie właściciel dopada swojego bombelskiego, który siada i pozwala mu zaczepić smycz. Wpatruje się szczęśliwy w swojego pana i słyszy: "Przez ciebie uciekł mi start Formuły 1." I obaj odchodzą, proszę państwa, zalani słońcem, w swoją dal, a my w swoją. Oni łapać rozsypane okruchy tej formuły, a my do dziewczyn, wprawadzać do organizmów to co my, ludzie r-town, nazywamy, za przeproszeniem i z całym szacunkiem, śniadaniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najważniejsze że wszyscy zalani słońcem!Nadchodząca zmiana pory pozwala przeczekać najgorsze.pozdrawiam z daleka
OdpowiedzUsuńŁapać rozsypane okruchy ... Pan Poeta!
OdpowiedzUsuń