is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 31 marca 2013

warszawa nie wierzy zaspom

Jest mi najzwyczajniej głupio, że kiedykolwiek pisałem tu pełne uniesienia zdania o filmach amerykańskich, o Alim, jakieś nieskończenie płytkie (kałuża), wypełnione (szklanka) pseudo-patosem, patologiczne dyrdymały. Wczoraj obejrzałem z Francuzem, Mamą i Basią film produkcji Związku Radzieckiego pod tytułem "Moskwa nie wierzy łzom", zdobywcę Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny w 1981 roku. Mam tylko pięć słów na tę świąteczną niedzielę: prawdziwa miłość, klasa, wzruszenie i łzy. Kto nie widział  wierutny cymbał, ten sam którym do wczoraj byłem i ja. 
Basia była do tego stopnia pod wrażeniem filmu, że przyśnił jej się Gańka z Idioty Dostojewskiego. Że Gańka opowiada nam o swojej żonie i robi nam naleśniki na śniadanie. Mama i Basia tak naprawdę pewnie marzą o tym niemożliwym Aleksieju Batałowie, o radzieckich piknikach, bo to są moim zdaniem kobiety kochające melodramaty (ang. melodramas).






Uważam to zdjęcie za dowcipne, chociaż tak naprawdę widok spadłego dzisiaj "na całą połać" śniegu nie smuci mnie wcale.

1 komentarz:

  1. Zaprawdę prawdę pan napisał.Sąsiadka z drugiego pokoju.

    OdpowiedzUsuń