is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 27 października 2013

nieszczęsny sprawdzian na tysiaka

W sobotę wybrałem się z J. na Szczęśliwice. Na placu zabaw spotkałem Piotrka Pędzisza, mojego kolegę z bloku i jednej klasy podstawówki (8 lat) plus pierwsze dwa lata liceum... w sumie 10 lat wspólnego życia. Ma się do spółki te sto tysięcy wspomnień. Piotrek przynosił mi lekcje kiedy złamałem nogę (pierwsza klasa – tzn. pierwsza klasa pomoc/kolega i "pierwsza klasa", w sensie, że to się działo w pierwszej klasie), a kiedy już ją wyleczyłem to bezpardonowo pokonał mnie w sprawdzianie na 1000 m uzyskując czas 3:45. Feralny bieg miał miejsce 4 lata po złamaniu, niech będzie. A w międzyczasie którejś zimy rozwaliliśmy lampę nad fryzjerem na Białobrzeskiej. Nie specjalnie, po prostu strącaliśmy śnieżkami sopelki i ja nie trafiłem. Nie było żadnych konsekwencji, byliśmy za szybcy dla konsekwencji, co zresztą udowodniliśmy później na tym sprawdzianie. Start do feralnego biegu miał miejsce dosłownie 100 metrów od miejsca gdzie w sobotę, ale 24 lata później, bawiły się (nie że razem, bo Mikołaj, syn Piotrka, jest trochę starszy od Janki) nasze własne, rodzone dzieci. To (ten upływ czasu, ang. the passing of time) jest coś co ja jednak jestem zmuszony nazwać the craziest shit. Dzisiaj Piotrek wymienia ludziom stawy biodrowe i kolanowe (na nowe), wykłada na WUM’ie (byłej AM’ce), doktorat napisał chyba niedługo po tym feralnym, wspominanym już przeze mnie w tym wpisie sprawdzianie na tysiaka, pracuje w tylu miejscach, że nie jest w stanie tego sam spamiętać i w ogóle jest (a w każdym razie powinien być) dumą naszej podstawówki, naszego bloku, naszego liceum, a tak naprawdę to osiedla Jadwisin i całej Ochoty. Żona Piotrka jest w dziewiątym miesiącu ciąży i dlatego właśnie wyszedł na plac zabaw, z powodu nerwów w domu.



Przystanek centrum, piątek po południu, dzień przed feralną sobotą, która – niestety – przypomniała mi o tym feralnym, nieszczęsnym biegu.

2 komentarze:

  1. Pamiętam Piotrusia jako najlepszego i najprzyzwoitszego kolegę! Pozdrów go serdecznie.Ale ze to wszystko nazywało sie osiedlem Jadwisin ...pojęcia nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Z opóźnieniem, ale ten jeszcze większa klasa niże ten późniejszy, który też zupełnie niczego sobie, tylko, jak już pisałem, klasa. Która? Pierwsza, pytanie czy a czy b co najwyżej

    OdpowiedzUsuń