is a free-flowing monologue that occasionally touches on mature subjects (B. Simmons)

niedziela, 8 grudnia 2013

z wizytą

Na weekend przyleciała moja siostra cioteczna odwiedzić naszą 94-letnią babcię. Jeszcze stąd nie wyjechała, a już można powiedzieć, że zrobiła kawał dobrej roboty. Myślę, że zrobiła przynajmniej tyle, ile Kenny the jet Smith posyłając pierwszy mecz finałów w 1995 roku do dogrywki (to/into overtime proszę państwa). Pewnie nawet więcej, w każdym razie z perspektywy naszej rodziny. Mająca urywany kontakt z tym co „młodzi" lekką ręką nazywają rzeczywistością babcia już w pierwszym momencie po przytuleniu do długo niewidzianej wnuczki robiła wrażenie przytomnej i bardzo szczęśliwej.
To jest taka niewygodna sprawa między młodością a starością, że większość z tych mających się za młodych patrzy na (znacznie) starszych od siebie z pewną wyższością: my jeszcze pożyjemy – najprawdopodobniej nigdy nie umrzemy – wam zostały ostatnie ochłapy, a co sobie pożyliście to wasze. Ale właśnie ta scena przytulenia z soboty rano uświadomiła mi, że ze starszej perspektywy może to tak nie wyglądać.


To jest młody ranek z okna Uniwersytetu Warszawskiego w miniony poniedziałek. Ranek nigdy (póki świeci słońce) się nie zestarzeje.

2 komentarze:

  1. Poruszają mnie Twoje spostrzeżenia dotyczące starszych ludzi. ś.

    OdpowiedzUsuń