Mógłbym udawać, że piszę na kacu, ale nikt by w to nie uwierzył i
słusznie. Na trzeźwo, bez powodu, przypomniał mi się początek nowego
roku 2005. Mieszkamy z Basią w Dún Laoghaire – za Wikipedią: a suburban seaside town in County Dublin, Ireland, about twelve kilometres south of Dublin city centre – w takim nadmorskim Komorowie. Mieszkamy pod parterem, przy ulicy Vesey Place numer 16. Nie sami, tylko z chińczykiem o
imieniu Lee. Lee jest studiującym ekonomię kucharzem i nałogowym hazardzistą, ma
dziewczynę, też z Chin, która czasem z nami pomieszkuje. Krzyczą do
siebie po chińsku, ale chyba się kochają. Ja mam w pokoju hantle, które przerzucam jak piórka, właśnie zaczynam dwa ostatnie miesiące pracy w słynnej fundacji. Basia zaczyna drugi miesiąc pracy w słynnym rkd. Często przywozimy sobie jedzenie z legendarnego take-away'a Wang City, które później, za sprawą Josha Jacobsa, stało się jeszcze bardziej legendarne. Wspomniałem o nim już w zeszłym roku, 9. stycznia. Otóż Josh moim zdaniem polubił sprzedającą w tym Wang City dziewczynę o imieniu Nancy.
Ani mi do tych czasów tęskno, ani za nimi smutno, ale ponieważ przechodząc dziś rano z Rońką przez Pola Mokotowskie coś mi o nich przypomniało (może mgła i bezruch?), to zapisuję.
Oto Lee w Barbórkę 2004 roku. Właśnie, po kilkugodzinnym spacerze wokół półwyspu Howth, wparował do pierwszego z brzegu kiosku i nabył dwa losy lotto plus fajki. Życzę mu (telepatia) i wszystkim czytającym te słowa (standard) dobrego i zdrowego roku, bo ten już w toku. Fot. BM.
Poraża mnie pora wypisania tej wiadomości... Tak mają właściciele psów. Koty to zupełnie inna sprawa..
OdpowiedzUsuńOby ten tok i dla Was był pomyślny... z odrobiną radości każdego dnia, a od czasu do czasu z wiekszą porcją tejże
Życzę autorowi tego bloga przejrzystych, zrozumiałych dla szerszego grona odbiorców wpisów. I równie ciepłych co ten o legendarnym Lee. Robię to o 5:27 więc musi być skuteczne.
OdpowiedzUsuńPozdro2012
Lee, Josh i Nancy w porzo.caluję
OdpowiedzUsuń